Tom Hanks: Dziś nie zagrałbym geja w „Filadelfii”

Prawie 30 lat po zdobyciu Oscara za „Filadelfię” Tom Hanks przyznał, że on, ani żaden inny aktor hetero, nie mógł teraz przedstawić otwarcie gejowskiej postaci walczącej z AIDS. Aktor twierdzi, że widzowie mieliby uzasadnione wątpliwości co do autentyczności granej przez niego postaci.

65-letni Tom Hanks ma dziś wyjątkowy pogląd na swój nagrodzony Oscarem występ w Filadelfii z 1993 roku. W wywiadzie dla „The New York Times Magazine” znany aktor przyznał, że nie mógłby dziś grać roli Andy’ego Becketta, otwarcie gejowskiego prawnika walczącego z AIDS. „I słusznie”, powiedział Tom w wywiadzie.

„Cały sens „Filadelfii” polegał na tym, żeby się nie bać. Jednym z powodów, dla których ludzie nie bali się tego filmu, jest to, że grałem geja. Jesteśmy teraz poza tym i nie sądzę, żeby ludzie zaakceptowali nieautentyczność heteroseksualisty grającego geja”.

Tom Hanks swoją pierwszą nominację do Oscara za pierwszoplanową rolę męską dostał w 1989 r. za film „Big”. Statuetka trafiła w jego ręce jednak dopiero w 1994 r., gdy doceniono jego rolę w dramacie „Filadelfia”. Hanks wcielił się tam w adwokata, geja chorego na AIDS. Film przeszedł do historii jako jedna z najważniejszych amerykańskich produkcji z lat 90. Sukces „Filadelfii” otworzył przed Hanksem nowe możliwości, ale dziś aktor uważa, że heteroseksualista nie powinien grać geja.

Rok po Oscarze za „Filadelfię” Hanks odebrał drugą statuetkę za tytułową rolę w filmie „Forrest Gump”. Później był jeszcze nominowany za „Szeregowca Ryana” i „Cast Away – poza światem”, a w 2020 r. za „Cóż za piękny dzień (najlepsza rola drugoplanowa).