Gwiazdy, które otwarcie zrezygnowały z macierzyństwa

Zwykle, gdy kobieta oświadcza, że nie ma w planach macierzyństwa, jest przekonywana, że jeszcze nie nadszedł jej czas. Są także kobiety, które – mimo wcześniejszych marzeń – z ciąży rezygnują: w obliczu katastrofy klimatycznej, chęci realizowania się zawodowo czy życiowych zawirowań. Macierzyństwo – wciąż postrzegane jako obowiązek, wyznacznik kobiecości i szczęścia – powoli staje na równi ze szczęśliwą bezdzietnością. O swoich doświadczeniach, presji otoczenia i relacjach z własnym ciałem opowiadają gwiazdy, które przełamują tabu związane ze świadomą rezygnacją z posiadania potomstwa.

Jennifer Aniston
Gdy w 2005 roku w atmosferze skandalu „przyjaciółka Ameryki” rozstała się z Bradem Pittem, według brukowców – z laureatki Złotego Globu i nagrody Emmy (obydwa wyróżnienia za rolę Rachel w serialu „Przyjaciele”) – stała się „zdradzoną i upokorzoną. Tą drugą”. Ale prawdziwa karuzela medialnego zawstydzania ruszyła, gdy Pitt doczekał się pierwszego dziecka z Angeliną Jolie. Zaokrąglonego brzucha niemal codziennie dopatrywano się także u Aniston. Nagonkę przerwała w 2016 roku, publikując esej, w którym odniosła się do wciąż aktualnej kultury uprzedmiotawiania kobiet.

– Ostatnie lata uświadomiły mi, jak bardzo definiujemy wartość kobiety w oparciu o jej stan cywilny i macierzyństwo. Trwa przekonanie, że bez dziecka jesteśmy w jakiś sposób niekompletne, zepsute, nieszczęśliwe – pisała. – Nie chcę czuć się gorsza, bo moje ciało wraz z wiekiem się zmienia, bo zjadłam burgera i uwydatnił mi się brzuch. Nawet nie będę wspominać o niezręczności, jaka towarzyszy gratulacjom (które często słyszę po kilkanaście razy dziennie) z powodu nagłaśnianej przez tabloidy fikcyjnej ciąży – kontynuowała. – A teraz krótko: nie musimy być żonami ani matkami, by być kompletne. Możemy same określić swoją wersję życia długo i szczęśliwie.