Gmyz: Sikorski przestrzegając przed tym, miał rację

Dziennikarz TVP i tygodnika „Do Rzeczy” skomentował obawy Niemiec przed wstrzymaniem dostaw gazu z Rosji. Wskazał także, że politycy z różnych środowisk ostrzegali Berlin przed uzależnianiem się od rosyjskich surowców.

Pierwsza nitka Nord Streamu ma być nieczynna do 21 lipca, ale w krajach zachodnich, a zwłaszcza w Niemczech, pojawiły się obawy, że remont może zostać wykorzystany przez Rosję do całkowitego wstrzymania dostaw gazu w ramach odwetu za sankcje nałożone w związku z inwazją na Ukrainę.

Niemieckie dzienniki komentując decyzję o czasowym zamknięciu NS1 są pełne obaw, co do intencji Rosji. W komentarzach przeważają pesymistyczne oceny przyszłości. Pojawia się także ostra krytyka pod adresem polityków, którzy doprowadzi do sytuacji, w której Rosja może skutecznie sparaliżować niemiecką gospodarkę wstrzymując dostawy „błękitnego paliwa”.

Gmyz: Było wiele ostrzeżeń

Cezary Gmyz odniósł się tych doniesień wskazując, że rząd w Berlinie jest sam sobie winny. Przez lata zarówno dziennikarze, eksperci, jak i politycy z Polski, Ukrainy i państw bałtyckich ostrzegali Niemcy przed uzależnianej ich gospodarki od surowców energetycznych z Rosji.

– Ostrzegali, że budowa pierwszego Nord Stream, a później drugiego przyczyni się do uzależnienia Niemiec od surowców z Rosji –powiedział dziennikarz na antenie Polskiego Radia 24.

– Mało tego – może ciężko nawet w to uwierzyć – ale swego czasu Radosław Sikorski, dziś polityk opozycji, określił Nord Stream 2 mianem gazowego Paktu Ribbentrop-Mołotow, a więc było to bardzo ostre porównanie. Jednak dziś wszystko wskazuje na to, że Radosław Sikorski wówczas, przed laty przestrzegając przed tym, miał rację – dodał.

Jak jednak stwierdził korespondent TVP w Berlinie, Sikorski „nie wytrzymał długo przy tych wnioskach”.

– Stało się tak dlatego, że kiedy zmienił barwy partyjne, wystąpił w Berlinie na forum niemieckiego towarzystwa polityki zagranicznej i wzywał Niemcy do większego zaangażowania i objęcia przywództwa w Europie. I jak to przywództwo w Europie dzisiaj wygląda możemy obserwować na przykładzie tego, co dzieje się, jeżeli chodzi o Niemcy i ich stosunek do wojny na Ukrainie, a dzieje się bardzo źle – wskazał Gmyz.